top of page

"Ja nie jestem krawcową! Krawcowa to żona krawca!"

  • Zdjęcie autora: Moxos
    Moxos
  • 16 maj 2018
  • 3 minut(y) czytania

Moja mama urodziła się w Kłobucku, niedaleko Częstochowy. Dziadek Stanisław grał na skrzypcach i pięknie malował obrazy. Zmarł, kiedy moja mama miała 10 lat. Wychowaniem córki zajęła się moja babcia, Zofia.

Mama szybko odkryła w sobie krawiecką pasję. Kiedy miała 14 lat, przygoda zaczęła się na dobre. Na pożyczonej od znajomej rodziny maszynie do szycia, zaczęła w domu rodzinnym w Kłobucku projektować i szyć ubrania na zamówienie wszystkim swoim znajomym i rodzinie. Uczyła się w Częstochowie. Co ciekawe, samego krawiectwa nie wyniosła z domu czy otoczenia, bo nikt w rodzinie ani wśród znajomych nie miał do tego zacięcia, można by nawet powiedzieć, że wszyscy wokół mieli do tego raczej dwie lewe ręce.

Mama w naszej rodzinnej szwalni w Pankach.

INSPIRUJĄCE POCZĄTKI

Moja mama od zawsze lubiła dobrze się ubrać, wyróżniać swoim wyglądem. Z racji tego, że była najmłodsza z pięciorga rodzeństwa, wciąż dostawała ubrania po starszych braciach i siostrach, dlatego szybko nauczyła się je przerabiać.

W 1973 roku, gdy miała 14 lat umiała już się utrzymać z szycia na zamówienie. Pracowała w domu w Kłobucku i pobliskiej Częstochowie, a gdy wyszła za mąż za mojego tatę, przeniosła sie do niedalekich Panek. Tuż po moich narodzinach, w 1983 roku powstała szwalnia, która działa do dziś i są w niej szyte także płaszcze i kurtki mojej marki Moxos.

Podczas nauki zawodowej mama pracowała w różnych szwalniach. Bardzo szybko nawiązała się współpraca ze sklepami (dziś butikami) rozsianymi po całej Polsce, gdzie sprzedawała swoje produkty. Później powstał własny sklep w Kluczborku i mniejszy w Oleśnie. Przez wiele lat pracowała dla polskiego domu mody Telimena w Częstochowie.

Moi rodzice w dniu ślubu.

Tymczasem związała się z moim tatą. Tata do dziś zajmuje się całą stroną techniczną i logistyczną działalności krawieckiej mojej mamy. Naprawia nawet i remontuje maszyny szwalnicze! Mówiąc o rodzinnym biznesie nie można też pominąć pracy mojego brata, który od wielu lat pracuje na miejscu razem z mamą. A ja, to taki mały huragan. Wpadam raz w tygodniu do domu albo zlecam szycie przez telefon, na co dzień urzędując w Warszawie, gdzie mieszkam razem z mężem i synkiem.

PRAWDZIWA PASJA

Pamiętam z dzieciństwa, że mama szyła bez przerwy. Żeby się z nią jak najwięcej widzieć, przesiadywałam w jej odzieżowym królestwie. Mama wieczorami jechała z tatą rozwieźć towar do sklepów, czasem w odległych zakątkach Polski, aby wrócić późno w nocy i zacząć krojenie modeli w krojowni nawet o 4 nad ranem. Mimo tak ciężkiej pracy, nigdy nie narzekała, że jest zmęczona. Pewnie dlatego, że szycie było jej prawdziwą życiową pasją. Nie umiałaby bez tego żyć. Do dzisiaj zajmuje się realizacją projektów odzieżowych dla firm w całej Polsce.

Większość krawców, których w dzisiejszych czasach jest bardzo mało, pracuje na siatkach podstawowych kilku swoich modeli. Jest to na przykład model bluzki, z którego modeluje się dalej płaszcze, bluzy. Po naniesieniu na nie poszczególnych wymiarów klienta, modeluje i wycina się je z papieru aby odrysować na tkaninie. Zadziwiający jest fakt, że moja mama nie potrzebuje rysować najpierw na papierze, wyliczać poszczególnych elementów i łączyć je w odpowiednią formę. Wystaraczy jej kilka punktów na tkaninie i cięcie produktu następuje od razu. Nigdzie wcześniej nie widziałam takich umiejetności ani o nich nie słyszałam! Uważam to za dowód niesamowitego umysłu matematycznego i wyobraźni przestrzennej mojej mamy.

Z moimi rodzicami w naszej rodzinnej szwalni w Pankach.

Mama zawsze miała bzika na punkcie szlachetnych materiałów, wykończenia. I była w tej kwestii bardzo wymagająca. Jeden raz spytałam mamę, w jaki sposób najszybciej i najefektywniej można uszyć kieszeń z dwoma wypustkami. Potrzebowałam tego na zaliczenie w technikum odzieżowym. To był pierwszy... i ostatni raz, kiedy zapytałam o coś mamę. Kieszeń musiałam uszyć aż 30 razy, zanim mama była zadowolona z efektu mojej pracy. Mama chciała pokazać w ten sposób, że do wszystkiego można dojść jedynie ciężką pracą. Na szczęście, gdy ukończyłam technikum i obroniłam dyplom, mama zmieniła postawę i stała się prawdziwym pomocnym aniołem. I pomaga mi do dzisiaj, ucząc mnie każdego dnia, że nie ma rzeczy niemożliwych!

ŻYCIE PRZEPEŁNIONE TWÓRCZYM DZIAŁANIEM

Codzienność mojej mamy nigdy nie toczyła się jedynie wokół wymyślania nowych kolekcji i odszywania wzorów. Odkąd pamiętam, przy każdej lokalnej uroczystości zabierała się za odszywanie strojów ludowych, ubieranie manekinów wystawowych, ozdabianie kościołów, szkół i przedszkoli, robiła dekoracje dożynkowe (łącznie z chochołami ze słomy, które trzeba było ubierać wchodząc na drabinę). Zawsze pochłonięta była pracą dla innych, często charytatywnie. Od 20 lat działa w kole gospodyń wiejskich, od 10 lat nieprzerwanie szyje stroje na doroczny bal przebierańców. Prowadziła też dziecięcy teatr, w który angażowałyśmy się obie.

Pamiętam, że gdy byłam młodsza, mama organizowała pokazy mody podczas wiejskich festynów. Większość pokazywanych modeli brała ze swojej własnej szafy, bo ubrań miała i ma do dzisiaj całe mnóstwo. Występowałam wtedy w roli modelki, tancerki, a nawet aktorki! Miałam 15-17 lat i razem ze swoimi koleżankami przebierałyśmy się i wychodziłyśmy na główną scenę wiejskich festynów, domów kultury czy akademii szkolnych.

W ten sposób, dzięki mamie, całe moje dzieciństwo toczyło się wokół zajęć twórczych. Jestem jej za to bardzo wdzięczna.

Małgosia Knopik-Skibińska

 
 
 

Comments


bottom of page